a miało być tak pięknie ...
Niestety łazienki nadal nie ma ...
Glazurnicy okazali się być bardzo powolni, pierwsze dni szło im szybko i sprawnie ale jak doszło do zabudowy, docinek, elektryki to tempo spadło katastrofalnie. Łazienka miała być gotowa w dwa tygodnie a dziś mija cztery. I stan na dziś: brakuje paru kafli (bo limit dzienny to chyba mają po pięć sztuk), fugowania, tynkowania góry ściany (nad kaflami), zamontowanej baterii wannowej, zrobienia maskownicy w wannie, oświetlenia ledowego, obrobienia gipsem spodów półek.
I mimo zapewnień dzień pracy zaczynał się o 9 a kończył się nawet o 14!
Straciliśmy cierpliwość. Najbardziej doprowadzał nas do szewskiej pasji bałagan jaki wokół siebie tworzyli: robiąc łazienkę zajęli parę pomieszczeń - sypialnię, garderobę (które w międzyczasie mialiśmy w planach robić ale w ich bałaganie się nie dało), w pralni też coś tam potrzebowali, w kotłowni też płytki rozwalone i w garażu. Po prostu totalny bajzel na każdym kroku. Codziennie kurz i tony piasku (nie wiem skąd), codziennie korzystanie z naszych narzędzi i innych prywatnych rzeczy. I mimo ciągłego zwracania uwagi było z dnia na dzień gorzej.
Więc wczoraj podjęliśmy decyzję. Podziękowaliśmy Panom za współpracę i już! Sami skończymy co damy radę sami a to co trudniejsze (elektryka) poprosimy męża kuzynki o pomoc. Potrwa to może dłużej ale za ten długi czas realizacji nie będziemy musieli płacić Glazurnicy nie są zachwyceni, jutro mają przyjechać po swoje rzeczy a my się zastanawiamy ile odliczyć za nie wykończoną robotę??????
Zdjęć wybrakowanej łazienki nie zamieszczam bo mnie denerwuje ten widok.