płonne nadzieje ...
niestety wykonawca się nie wysilił i dachu nie skończył. Dziś piątek, od wczoraj go na budowie nie ma (jego ludzi też) no i dach nie skończony. Brakuje dwóch rzędów dachówki w tym jednego brzegowej. No i gąsiorów! I drugi komin jeszcze nie obrobiony (brak taśmy). A dziś padał już u nas śnieg. Gdy zadzwoniłam do wykonawcy to ten zasłaniał się deszczem i obiecywał już za chwilę skończyć - jutro. Już mu nie wierzę, nie wiem czy poproszę go o tynki, o wylewkę, o ocieplenie na wiosnę. Jaki ma sens solidny wykonawca skoro nie robi na czas. Jestem coraz bardziej zła i rozgoryczona.
A to mój nie dokończony dach:
I co w takiej sytuacji? Nic tylko siąść i płakać! Siłą ich nie przymuszę aby przyszli i dokończyli swoja robotę. Zapłacone nie mają więc powinno im zależeć, ale chyba nie zależy.
No ale nic. Pozostaje zacisnąć zęby i robić dalej swoje. Zagroziłam że jeśli do końca przyszłego tygodnia wszystko nie będzie zrobione (a zostały mu jeszcze schody i taras) to biorę inną ekipę a jemu nie zapłacę. Może to da mu do myślenia. Tymczasem szukamy kogoś do ocieplenia poddasza (na razie bez płyty) niby moglibyśmy to zrobić sami ale ... nie umiemy i nie bardzo możemy czasowo. Z drugiej strony po dwóch telefonach mam dwie wyceny jedna 8 tyś, drugi 4tyś. Rozpiętość 100%.