no i mieszkamy!
Oczywiście jeszcze nieoficjalnie (bo odbioru jeszcze nie ma) ale już na własnych "śmieciach"
Przez długi weekend zrobiliśmy bardzo dużo (a jednocześnie mało). Wykonczeniówka okazuje się najbardziej upierdliwa i drobiazgowa. Niby jakieś pomieszczenie można uznać za wykończone a zaraz okazuje się że trzeba jeszcze miliona drobiazgów, których brak psuje efekt.
Ale funkcjonują: pokój na dole, salon, kuchnia i łazienka no i korytarz (prawie - dziś i jutro p. Józef skończy kafelkowanie)
Jeszcze bardzo dużo pracy przed nami ale myślę że teraz będzie łatwiej bo jesteśmy na miejscu. Co prawda oboje musieliśmy wrócić do pracy (i dobrze bo tylko w pracy mam internet aby kontynuować tego bloga) ale po pracy też da się coś niecoś zrobić.
A to parę fotek z realizacji kuchni:
Tak nasza córcia pomagała tatusiowi układać płytki na ścianie!
a tak wspólnie przygotowywali blat kuchenny do zamontowanie razem z parapetem!
a tak wymierzamy wysokość szafek (bardzo już było późno i więcej już smiechu przy tym było niż rozsądku!)
a to efekt końcowy.
Oczywiście wielu rzeczy brakuje (listew, oświetlenia) ale już funkcjonuje i obiady można serwować.
CDN.