Wybór projektu nie był prosty. Było parę założeń i tysiące projektów do przejrzenia. Katalogi fruwały po mieszkaniu, nazwy krzyżowały się w powietrzu a wątpliwości nie dawały spać.
Założyliśmy że dom musi mieć: poddasze użytkowe z 3 sypialniami i łazienką, pokój dodatkowy (dla gości lub gabinet) na dole, garaż pojedyńczy, kotłownię z wejściem dodatkowym (od zewnątrz) oraz bez bezpośredniego wejścia z domu (takie przez garaż jest lepsze bo większość kurzu zostaje po drodze). Dodatkowo bardzo chciałam mieć małą spiżarnię (bo kuchnia ma być otwarta na salon). No i projekt musi być dopasowany do stron świata (droga od północy).
Po długich debatach stanęło na Tymku (wersja na paliwo stałe). A gdy dostrzegliśmy że wersja z podniesioną ścianką kolankową daje dużo większą powierzchnię poddasza, wybraliśmy wersję C.
Architekta naraił mi mój brat. Wczesniej wydzwaniałam po biurach ale za samą adaptację oczekiwali takich kwot że aż strach. Ten zaoferował rozsądną cenę z tym że o uzgodnienia występowaliśmy sami. Sami też opłacaliśmy mapę do celów projektowych. To nam zajęło 3 tyg. W końcu oddaliśmy mu cały komplet i powiedzieliśmy jakie zamiany chcemy w projekcie. Poszerzenie garażu zaproponował sam, my chcieliśmy jeszcze: zmienić strop teriva na żelbetonowy, zabudować spiżarnię od strony wiatrołapu, wszystkie ścianki działowe na poddaszu robić murowane, zamiast holu koło schodów zrobić pralnię (chciałam wcześniej zamiast garderoby ale architekt orzekł że lepiej zamiast tego holu), dodatkowo zlikwidować dwa okna dachowe (w pokojach), w sypialni nad garażem zamiast dwóch okien jedno a w garażu zamiast jednego dwa (aby widniej było).
Wszystko zlecone i czekamy. 2 kwietnia architekt zaprosił nas do podpisania dokumentów i złożył wniosek do Starostwa.
A 23 kwietnia zaczęły się schody.
Okazało się że mamy złożyć oświadczenie że mamy prawo w działce drogowej kopać i kłaść rury czyli robić przyłącza. Nasz pan architekt poinformował że to tylko formalność i że jeszcze tylko uzgodnienia w ZUD-ie i będzie po sprawie. Nie znając się na tym uwierzyłam w jego słowa i grzecznie podpisalismy to co podsunął. Ale ... w poniedziałek 7-ego maja dostałam telefon ze starostwa że kicha ... wysyłają mi wezwanie do uzupełnienia braków gdyż tych uzgodnien z ZUD-em pan architekt jeszcze nie doniósł. Rozmawiając z babką (bardzo wyrozumiałą w stosunkiu do mojej ignorancji w sprawach budowlanych) dowiedziałam się że dobrze nie jest bo ona musi wysłać do wszystkich współwłaścicieli drogi (a jest ich 40) zawiadomienia o postępowaniu i jak ktoś nie odbierze to sprawa może się przeciągnąć latami. Zrozpaczona zapytałam co można w takiej sytuacji i wtedy jej się wypsneło że nie byłoby w ogóle problemu gdybym miała zaprojektowane przyłącza tam gdzie są a nie w innym miejscu. Gdyby projekt przyłączy był taki jak trzeba (przyłączam się tam gdzie przewidziały to wodociągi i ZGK) to dawno bym miała pozwolenie i żadne zawiadomienia, ZUD-y i tym podobne rzeczy nie byłby potrzebne.
Obłęd!!!!
Zadzwoniłam do architekta: dlaczego ten projekt jest taki a on bo przecież tych przyłączy jeszcze nie ma a jak mu powiedziałam że są bo już dawno kopią i kładą wszystko w drodze to się strasznie ucieszył i stwierdził że to rozwiązuje wszystkie problemy. Wczoraj wziął dokumentację ze starostwa do poprawy, dziś gdy zadzwoniłam obiecał najpóźniej jutro rano poprawioną dostarczyć do starostwa. Więc jest szansa że dostaniemy to pozwolenie jeszcze w maju.
Paranoją dla mnie jest to że praktycznie według babki ze starostwa wręcz jesteśmy skazani na tego samego architekta. Tzn nawet gdybym chciała zmienić projektanta to ich solidarność zawodowa nie zawsze na to pozwala a dodatkowo w zasadzie nie ma mozliwości bez projektanta złożyć wniosku o pozwolenie. Nawet teczki mają ułożone w straostwie według projektantów. A co gdybym chciała robić wszystko etapami, np adaptację zlecić jednemu, plan zagospodarowania innemu, projekty przyłączy jeszcze komuś innemu - teoretycznie możliwe ale w praktyce nie wykonalne. Przynajmnie w Słupsku. A szkoda bo w takiej sytuacji jak nasza "pomyłka projektanta" kosztowała nas czas i nerwy a miało być tak prosto i łatwo.
Następny etap to fundamenty ale to dopiero po uzyskaniu pozwolenia i kredytu. Mam nadzieję że w lipcu zaczniemy.