mamy strop!!! no i schody
Chociaż łatwo nie było. Nauczeni doświadczeniem do końca nie wierzyliśmy wyliczeniom co do ilości betonu. Już dwa razy pomyłka nas sporo kosztowała. Więc tym razem ostatnia gruszka a raczej jej zawartość miała być uzgodniona w ostatniej chwili na telefon. I gdy druga z kolei kończyła wypluwać beton wszyscy zaczęliśmy liczyć (tzn. inwestorzy czyli ja z mężem, kierownik budowy, no i wykonawca). Ja obstawiałam że 7 m3 wystarczy ale oni kręcili głowami i stanęło na maksymalnym wykorzystaniu gruszki i na 8 m3.
I jak się okazało ten metr - półtora wyszło za dużo! Cóż, za to teraz mam wylewkę/ławę tarasu. Więc nic się nie zmarnowało.
Ekipa ledwie się wyrobiła, nie zrobili przejść na kanalizę, ale obiecali sami przekuć jak beton trochę zwiąże. Trochę byłam na nich zła, bo mogli zadzwonić i przełożyć lanie stropu, ale z drugiej strony jak widziałam jak się chłopaki starali to aż ... miło było patrzeć.
I mimo że laliśmy późno (15-17) to do późna na budowie byli (donieśli mi że o 22 drugiej jeszcze wykonawca schody zacierał). Więc dziś dzień wypłaty dla nich. I myśleliśmy że chwila oddechu dla nas ale jak się okazuje to ekipa robić chce dalej. Czyli już dziś rozszalują boki wieńca i będą szykować zbrojenie na drugi wieniec. No i porzadki na placu budowy. Nie za bardzo lubią po sobie sprzątać ale ich trochę poganiam bo nie lubię bałaganu.
lanie
i wygładzanie